„Płakałam, bo uświadomiłam sobie, że doświadczam czegoś
co jest najgorsze w życiu człowieka. Doświadczam samotności
wśród ludzi. Zrozumiałam, że nie mogę funkcjonować jak każdy
zwykły człowiek. Każdy kochał i był kochany, a ilekroć ja pokochałam,
wkrótce człowiek ten znikał z mojego życia”
- Tumblr
Ostatni
raz poprawiłam zafarbowane na czarno włosy, po czym wyszłam na rześkie
londyńskie powietrze. Tego dnia delikatnie mżyło, jednak moich ramion nie
odziewała żadna kurtka czy bluza, ponieważ musiałam sprzedać część swoich
ubrań, by jakoś przeżyć przez pierwsze tygodnie samotnego mieszkania. Było
wcześnie, więc na ulicy można było dostrzec jedynie kilka osób, uprawiających
jogging lub spieszących się do pracy. Nawet gimnazjaliści czy dzieci z podstawówki
nie wybierały się jeszcze do szkoły, prawdopodobnie nadal będąc w ciepłych
objęciach Morfeusza. Było mi to nawet na rękę. Nikt nie rzucał mi pełnych
pogardy spojrzeń, nikt nie uważał mnie za gorszą, jak to zazwyczaj bywało.
Wcisnęłam
skostniałe z zimna dłonie głębiej w kieszenie czarnych spodni, a w moim wnętrzu
rosło gorzkie poczucie winy. Musiałam to zrobić. Nikt nie mógł odkryć w jak
żałosnej sytuacji akurat znajdowałam się. Nie miałam pieniędzy, ale chciałam
zachować chociaż resztki honoru. Nie mogłabym znieść rzucanych w moją stronę
pełnych współczucia spojrzeń przyjaciół.
Najbliższy
antykwariat znajdował się kilka przecznic od ulicy, przy której mieszkałam,
więc czekała mnie krótka wycieczka. Mimo kiepskiego samopoczucia (jak zwykle)
kroczyłam pełnym energii krokiem, prawdopodobnie chcąc pozbyć się męczącego
mnie uczucia. Tak jak się spodziewałam, szyld interesującego mnie „sklepu” był
jedynym, świecącym się o tej godzinie.
-
Dzień dobry.- powiedziałam.
- …
Dzień dobry.- mruknął starszy mężczyzna, nie odrywając wzroku od grubego
zeszytu, spoczywającego na ladzie.
-
Przyszłam oddać…
-
Jak każdy.- przerwał mi.
Wciąż
wahając się, położyłam na drewnianym blacie biżuterię odziedziczoną dawno temu
po babci. Różowe i błękitne cyrkonie błyszczały delikatnie w świetle żarówek
nie okrytych żadnymi abażurami. Na półkach widniało wiele przedmiotów,
poczynając od aparatów fotograficznych do telewizorów czy odtwarzaczy DVD.
-
Ile mogę za to dostać?
-
Hm… Sto dwadzieścia… Góra.- stwierdził po bliższym przyjrzeniu się.
-
Co?! Przecież to czyste srebro.
-
Albo tyle ile zaproponowałem albo nic.- odrzekł rzeczowo.
-
Ugh. Dobra.
-
Jeśli zależy Ci tak na pieniądzach to może…- kiwnął głową na złotą bransoletkę,
spoczywającą na moim prawym nadgarstku.
-
Nie. Nie. Nie. Tego nie mogę sprzedać.
Cholera.
Wbrew
moim oczekiwaniom ani gram ciężaru nie spadł z moich ramion. To straszne. Te
pamiątki wiele dla mnie znaczyły, a jednak musiałam pozbyć się ich. Gdyby tylko
mama się dowiedziała… A tak odbiegając od tematu, to okropnie tęskniłam za
rodziną. Słowa rodzicielki zawsze podnosiły mnie na duchu i czasami
zastanawiałam się czy nie lepiej byłoby, gdybym po prostu zamieszkała z nimi w
Stanach Zjednoczonych. Tam wszystko wydaje się łatwiejsze… A przede wszystkim
łatwo mogłabym odciąć się od przeszłości.
W drodze powrotnej wstąpiłam do niewielkiej
piekarni, aby kupić pierwszy od czterech dni posiłek. Może i jeden rogal, nie był niczym
niesamowitym, ale jednak coś. Jakim cudem przetrwałam? Szczerze to nie wiem…
Codzienne chlanie pomogło mi w nieodczuwaniu głodu. Tak sądzę.
Kiedy
zjadłam śniadanie na łóżku w moim mieszkaniu mijała właśnie godzina 10:11. Co
oznaczało, iż musiałam szykować się na spotkanie z przyjaciółmi zaplanowane na
jedenastą. Przygotowania do imprez pomogły mi w rozwinięciu swoich umiejętności
szybkiego robienia makijażu, więc już dwadzieścia minut później moja twarz nie
wyglądała na tak zmęczoną, jak w rzeczywistości była. Ubrałam najlepsze (jedyne
czyste) ubrania jakie miałam, w końcu będąc gotową na przejście praktycznie
całego Londynu.
* * *
Pchnęłam
ciężkie metalowe drzwi, wkładając w to resztki sił jakie pozostały mi po
śniadaniu. Pomieszczenie było niewielkie, a połowę jego powierzchni zajmował
wielki stół, przy którym siedział Zayn, Liam, Demi, Greg- brat Jubilata, kilku
nieznajomych mi chłopców oraz Kate, trzymająca na kolanach Christian’a.
Wyglądało to jak spotkanie biznesowe, a nie próba organizacji przyjęcia
urodzinowego. Moje oczy na moment zaszkliły się, ponieważ cholernie mi ich
brakowało. Brakowało mi mojego dawnego życia… Wtedy byłam dla kogokolwiek ważna
i nikt nie patrzył na mnie z góry.
-
Heej. –powiedziałam przeciągle, machając nieśmiało dłonią.
Nikt
nie odezwał się. Zayn jedynie otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale
wycofał się.
- To
ja…? Lottie?
-
Ach! Cześć, kochana! Siadaj.- uśmiechnęła się Demi.
Kate
wpatrywała się we mnie niczym w jakiś wymarły okaz zwierzęcia z Antarktydy. O
nie. Wiedziałam, że tak będzie. Nawet ona oceniała mnie przez pryzmat wyglądu!
Może i wyglądałam jak obraz nędzy i rozpaczy, ale od niej oczekiwałam co
najmniej miłego przywitania. Jak to mawiają „Nadzieja matką głupich”.
Zajęłam
krzesło obok Liam’a, spuszczając wzrok na swoje chude kolana. Cholernie
wstydziłam się siebie i swojego ubioru… Oni wszyscy bogaci, piękni i
szczęśliwi, a ja? Praktycznie bezdomna, bez pieniędzy i wyglądająca jak jakiś
śmieć.
- No
więc… Musimy przydzielić każdemu jakieś zadanie.- stwierdził Payne.
-
Charlotte? Mogę Cię prosić?- zapytała Jefferson, usadawiając syna na kolanach
narzeczonego.
-
Yhym.
Wyszłyśmy
na zewnątrz, po czym usiadłyśmy na ławce. Nigdy wcześniej nie miałam pojęcia o
istnieniu tego miejsca. Możliwe, że jak każdy z obecnych, więc sam Horan nie
dałby rady nas tutaj nakryć.
- O
czym chciałaś porozmawiać? Kate?- chciałam, by na mnie popatrzyła.
- Co
się stało?
- A
co się miało stać?
Przyjaciółka
wstała gwałtownie i tak. Wkurzyła się.
- „
A co się miało stać?” ?! Żartujesz sobie ze mnie?! Trzy pieprzone miesiące nie odzywałaś
się i teraz, kiedy Cię widzę jesteś kimś zupełnie innym! Rzeczywiście nic się
nie stało! Wszyscy martwiliśmy się jak nigdy! Miałam co chwilę telefony od
twojej mamy, rozumiesz?!Coś ty ze sobą zrobiła?!
-
Ja…- jąkałam się.
-
Lottie… Tęskniłam za Tobą…
Wróciła
do reszty, pozostawiając mnie samą… Znowu. W mojej głowie pojawiły się
wątpliwości, iż źle zrobiłam przychodząc na te spotkanie. Traktowali mnie jak
obcą osobę, którą oczywiście nie byłam.
-
Klub jest już zarezerwowany i zapłatę za niego biorę na siebie.- nadal mówił
Liam.- Wy składacie się po dwieście funtów, by organizatorka mogła zająć się
przekąskami, alkoholem itp.
Każdy
położył na blacie swoją działkę, jedynie ja bezradnie grzebałam w torebce.
-
Myślałam, że to ma być tylko sto dziesięć… Jutro doniosę resztę.- skłamałam,
zarabiając podejrzliwe spojrzenie Kate.
-
Okey. Każdy do kogo napisałem z pytaniem czy przyjdzie już mi odpisał. Jedynie
Louis, Harry, Sam, Jamie i Dakota nie mogą przylecieć albo przyjechać.
Nie
możecie sobie nawet wyobrazić, jak wielka ulga towarzyszyła mi w tamtym
momencie. Nie wiedziałam jakbym zareagowała, widząc go w tłumie urodzinowych
gości. Bałam się, iż moje serce znów zaczęłoby bić szybciej, a nogi stały się
jak z waty. Nie potrafiłabym patrzeć na niego i nie czuć przy tym wewnętrznego
bólu. Stałabym się jedną z tych idiotek, które kochają i myślą, że zawsze będą
szczęśliwe u boku swojego „księcia z bajki”.
* * *
-
Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodny.- westchnął Zayn.
- No
to jak…? Subway?- uśmiech wpłynął na twarz Greg’a.
-
Jasne!
- Ja
nie mogę.- powiedziałam, zakładając torbę na ramię.- Jest już siedemnasta, a
mam kilka spraw do załatwienia. Jutro doniosę te osiemdziesiąt funtów. Pa.
Starałam
się wyjść jak najszybciej. Jeśli poszłabym z nimi na kolację, wszystko wyszłoby
na jaw, a tego przecież nikt nie chciał. Poza tym praktycznie odzwyczaiłam się
od jedzenia… Nie potrzebuję go.
Wcisnęłam
słuchawki w uszy, by już chwilę później skupić się na głosie Wiz’a Khalify.
Wiedziałam co mnie czekało tego wieczoru i już na samą myśl tym resztki posiłku
podchodziły mi do gardła.
-
Hallo?- na moje nieszczęście Amanda odebrała już po drugim sygnale.
-
Potrzebuję pieniędzy.
-
Ah! Charlotte.- wiedziała, kto zawsze do niej dzwonił w tej sprawie.
-
Ta.
-
Zaczynasz tam, gdzie zawsze o osiemnastej.
Po
wypowiedzeniu tych słów rozłączyła się.
* * *
Oparłam
plecy o zimną ceglaną ścianę, wyciągając do przodu nogę odzianą w wysokie
sznurowane kozaki. Zimny wiatr smagał moje odsłonięte pośladki, jednak nie
naciągałam spódniczki, ponieważ wiedziałam, iż właśnie na to lecą mężczyźni.
Kilka metrów ode mnie stała Jessica- Blondynka ubrana w czarno- różową
sukienkę z bardzo głębokim dekoltem.
Tego dnia towarzyszyła jej przyjaciółka po fachu- Samantha. Te dwie siedziały w
tym całym bagnie tak długo, że wiedziały, iż „pracując” we dwie przy jednym
kliencie, zarobią więcej. Nie minęło wiele czasu, a przede mną stanął czarny
sportowy samochód. Szyba automatycznie została zsunięta do połowy. Pewnym
siebie krokiem podeszłam, po czym nachyliłam się.
-
Jesteś wolna, Ślicznotko?- zapytał trzydziestokilkuletni mężczyzna.
-
Oczywiście.- obeszłam pojazd, by zająć miejsce od strony pasażera.
Wielka
(obleśna) ręka faceta przez całą drogę spoczywała na moim udzie, a ja starałam
się z wszystkich sił nie trząść i nie bić go po łapach.
-
Nie mam za wiele czasu.- oświadczył, otwierając przede mną drzwi do pokoju
hotelowego.
- I
tak będziesz zadowolony.
Ten
był inny, niż poprzedni moi „kochankowie”. Nie bał się spojrzeć na mnie i nie przechodził
od razu do rzeczy, a wręcz przeciwnie. Nalał szampana do kieliszków, po czym
podał mi jeden.
-
Myślałam, że nie masz czasu.
-
Nie mam go.
Kiedy
dopiliśmy nasze napoje do końca, podszedł do mnie, po czym pchnął mnie na
łóżko, każąc rozbierać się.
Aha. Ok.
Nie
wiedziałam, gdzie podział się ten miły mężczyzna, którym chwilę wcześniej był,
ale jego oczy nagle pociemniały. I mimo że za każdy razem bałam się jak
cholera, to tym razem byłam już przerażona.
-
Szybciej.- uderzył mnie mocno w tyłek.
Gdy
byłam już kompletnie naga od razu określił co mam mu zrobić. Podczas stosunku
był brutalny. Zaciskał swoje palce mocno na mojej skórze i jeśli nie robiłam
czegoś tak jak oczekiwał, uderzał mnie gdzie popadnie. Nie mówił za dużo, jedynie od czasu do czasu
„mocniej”, „w lewo” czy „teraz ty na górze”.
Wyglądał na takiego, który mając pieniądze, sądził że taka np. Ja
mogłabym być jego niewolnicą… Bo oczywiście byłam od niego gorsza.
-
Dobra dziewczynka.
Rzucił
trzy stu funtowe banknoty na pościel, po czym pozostawił mnie w pokoju. Leżałam
pod kołdrą, płacząc. O tak. W tamtym momencie brzydziłam się siebie, ale
potrzebowałam tych pieniędzy bardziej niż czegokolwiek innego.
Ilość
słów: 1618
________________________________________________________________
Cześć!
Nie wiem jak to się dzieje, ale rozdziały tej części piszę w mgnieniu
oka!
Rozdział drugi był już gotowy w dniu dodania pierwszego. Nie jest dobry,
lecz starałam się pisać jak najmniej chaotycznie i mam nadzieję, że
nadaje
się do czytania. Niestety, ja
nie potrafię opisywać takich intymnych sytuacji,
więc rzadko kiedy będą się pojawiały szczegółowo opisane. Trzymam
kciuki.
Modlę się, żeby wam się spodobało i proszę Was… KOMENTUJCIE!
Napisanie jednego „Do bani.” czy „Fajnie”, nikogo jeszcze chyba nie
zabiło xD
Little Bird.
Wspaniały nie mogę doczekać się kolejnego ♥♥ @Ellieee__El
OdpowiedzUsuńKurde... Nie sądziłam, że ona pójdzie do antykwariatu xD
OdpowiedzUsuńAle jednak się sprzedała... Oj Lottie. Tak, bardzo mi Ciebie żal. Nie rozumiem jak można aż tak się stoczyć.
Rozdział naprawdę dobry, piszesz coraz lepiej kochana ;)
Czekam na nexta xx
@droowseex
Chcę więcej. Chcę żeby w końcu wrócił Lou i odmienil jej życie. No to tak nie moze byc ;(
OdpowiedzUsuń@Bartuś_Heart69
Cholera slownik i jego Autokorekta....
OdpowiedzUsuń@harrys_heart69
Swietny !!
OdpowiedzUsuńJejku nie moge uwierzyć co ona ze soba zrobiła :'((
Mam nadzieje że może chciarz sie do mamy odezwie :)
Swietnie piszesz ♥♥♥
Do następnego :*
Yeeeah! :D xx
OdpowiedzUsuńPisz next. :) xxxx
Piszesz idealnie i zrozumiale. xD
Rozdział NAJLEPSZY! *_*
JA MAM BYĆ IDIOTKO INFORMOWANA I TO NA 1 MIEJSCU @HaLoNiLiZa1D XDDDD
OdpowiedzUsuńenciencn e jnwm fenm eunjui3cjxiujuienun masz juz nowyy?
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! chcę kolejny <3
OdpowiedzUsuńczekam na Lou bo coś czuję że niedługo się pojawi ^^
Rozdzial fajny. Jedna zecz mnie tylko irytuje. Moglabys pisac "i tak dalej" zamiast "itd." bo uwierz mi, tak lepiej sie czyta.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam jesli cie urazilam ale niestety jestem szczera i to bardzo.
Mam nadzieje, ze Louis szybko sie pojawi i pomoze jej ;)
JAKIE TAM DO BANI? Dziewczyno, to opowiadanie jest naprawdę dobre i takie inne od reszty! Serio, aż chce się więcej czytać. A czytając te dwa rozdziały, strasznie mi szkoda było Lottie; że też taka dziewczyna jak ona musiała w taki sposób zarabiać na życie.. Boziu,to takie niesprawiedliwe. Masakra. Mam nadzieję,że jej przyjaciele prędzej czy później to zauważą,bo w końcu tak zagłębi się w swoje, no nie wiem,może nie kłamstwa,a te całą biedę,ze się wykończy!
OdpowiedzUsuńOsobiście twierdzę, iż powinna komukolwiek o tym powiedzieć, tak byłoby lepiej, ale cóż...Wszystko w Twoich rękach :)
Powiadamiasz na tt? Jeśli tak, to mogłabyś mnie powiadamiać? @alekslloyd
Weny skarbie :* xx
brzydzę się Lottie...zrobiła z siebie takie coś po tym jak chłopak ją zostawił. niby taka mądra, a nawet o pomoc nie potrafiła poprosić, kiedy czuła się coraz gorzej po rozstaniu. ehhh... jeśli ona po tym wszystkim wróci do Lou lub Harry'ego to osiągnie dno całkowite.
OdpowiedzUsuń