"Życie ludzkie to tryliony drobnych zdarzeń. O jednych zapominamy, o innych pamiętamy przez całe nasze życie." - "Four Rooms"
MUZYKA
MUZYKA
Palące słońce wzeszło tego dnia bardzo wcześnie i jak na
złość przedostawało się do wnętrza sypialni, świecąc wprost na moją twarz.
Zdezorientowana nagłym przerwaniem snu, przysłoniłam dłonią oczy, ponieważ
czułam się jakby miały lada chwila wypaść z orbit. Nie miałam najmniejszej
ochoty, by wysuwać się spod cieplutkiej kołdry, jednak już pięć minut po
uniesieniu przeze mnie powiek, rozległo się natarczywe pukanie do drzwi mojego
mieszkania. Była środa jedenastego września, do tego godzina szósta- trzydzieści
i prawdę mówiąc, trzeba było być szaleńcem, by zapuszczać się w taką dzielnicę
o tej porze. Niechętnie wysunęłam na zewnątrz jedną nogę, na której od razu
pojawiła się gęsia skórka. W mieszkaniu jak zwykle było zimno, gdyż właściciele
kamienicy, mimo skarg połowy odważniejszych mieszkańców, uważali ogrzewanie za
zbędny luksus. Podreptałam do przedpokoju, starając się jak najmniej dotykać
stopami przerażająco chłodnej podłogi.
- Dzień doberek, Kochanie.- wykrzyknął Luke, sprawnie
mijając mnie w progu.
- Co ty tutaj do cholery robisz?- warknęłam, ignorując fakt
iż stałam jedynie w czarnej, gładkiej bieliźnie.
- Przyszedłem obudzić Cię. Po siódmej mamy być na uniwerku.-
ten firmowy, cwaniacki uśmiech błądził po jego ustach. Dokładnie tak jak
zapamiętałam to w czerwcu, kiedy to ostatni raz widzieliśmy się.
- Nie idę.
- Ależ idziesz.
Złapałam fioletowy satynowy szlafrok, by okryć się nim. Nie
chciałam, aby chłopak dostrzegł ciemne siniaki zdobiące moje ramiona oraz
biodra, stanowiące pamiątkę po moim ostatnim wieczorze.
- Zimno ci?
Jego tors wszedł w kontakt z moimi plecami, a głowa spoczęła
na ramieniu, gdy wtulił się w moje obolałe ciało. Jak zwykle był ciepły i
pachniał drogimi męskimi perfumami, które po prostu wielbiłam. Bez problemu
mogłam poczuć napinające się mięśnie jego brzucha, kiedy wykonywał nawet najmniejszy ruch. Machnął głową , a
kapelusz opadł na podłogę, po czym poturlał się pod krzesło. Pod koniec
pierwszej klasy zbliżyliśmy się do siebie i nie wiem jak, ale w pewnym sensie
staliśmy się takimi filmowymi „przyjaciółmi z przywilejami”. Co to oznaczało?
Hm… Całowanie, przytulanie, spanie ze sobą, mając przy tym pewność, że żadne z
naszej dwójki nie zakocha się w drugim. Pasował mi taki układ, pod warunkiem iż
naprawdę nie wpleciemy w nasze relacje miłości lub innych zbędnych uczuć.
- Napijemy się kawki.- stwierdził, próbując złączyć nasze
wargi w pocałunku, jednak ja zakryłam usta dłonią, twierdząc że nie myłam
jeszcze zębów.
-
Muszę coś na siebie ubrać.
-
Nie musisz.- rzucił sugestywnym tonem, siadając przy stole.- If You know, what
I mean.
Spojrzałam
na niego wzrokiem mówiącym „Jesteś idiotą.”, po czym zajęłam krzesło po drugiej
stronie mebla.
-
Nadal upierasz się, żeby tutaj mieszkać?- rozejrzał się po otaczających nas
przedmiotach.
-
Nie zaczynaj znowu. Nie zwalę się na głowie Danielle… Jai zresztą mnie nie
lubi, so…
- Jai jest dziwny.
- To twój bliźniak, więc ty też musisz być dziwny.
- A kto powiedział, że nie jestem?
- Boże.- uderzyłam się w twarz, na co on zaśmiał się
perliście.
- Pij. Pij.
Pod mój nos został podsunięty biały kubek z logo Starbucks’a
z moją ulubioną latte w środku.
- Jakikolwiek Starbucks był otwarty o takiej godzinie?-
zdziwiłam się.
- Jeden. Szedłem przez Oxford Street.
- Co? Po co?
- Miałem kilka spraw do załatwienia.
Pokiwałam głową, nie ciągnąc dalej tego tematu. Dopiłam do
końca gorący napój, po czym wyjęłam z szafy i szuflad poszczególne części
zaplanowanego ubioru. Zajęłam toaletę, by wykonać tam podstawowe czynności, a
kiedy wyszłam zastałam Lukey’a, robiącego sobie selfie moim telefonem.
- Słowo daję. Jesteś gorszy niż nie jedna dziewczyna.-
jęknęłam.
- Pff. Jesteś sztywna.
- Jesteś głupi.
Jego oczy błysnęły niebezpiecznie i akurat, gdy szykowałam
się do ucieczki, ujął mnie w talii, po czym zaczął kręcić się wokół własnej
osi.
- Przestań! Luke!- wymachiwałam nogami.
- A co za to dostanę?
- Co tylko chcesz! Puść! Zaraz zwymiotuję!
Zachwiałam się delikatnie, wpadając na jego klatkę
piersiową.
- Co tylko chcę, tak?
- Yhym.- mruknęłam, wiedząc iż popełniłam błąd.
- Będziemy dzisiaj chodzić o tak…- splótł nasze palce.- I…
Wieczorem przyjdziesz do mnie.
- Ale…
- Jai śpi u Jake’a, a Danielle nie będzie przez pierwszy
tydzień.
- Dlaczego?
- Jest jeszcze u rodziców. Mama zachorowała, więc musiała
polecieć do Australii.
- Kurwa.
- Wychodzimy?
W drodze na uniwersytet żartowaliśmy, a Luke co jakiś czas
składał szybki całus na moich ustach. Jego melonik ostatecznie spoczął na mojej
głowie, ponieważ jak stwierdził, pasował on do mojego stroju.
- Hej!- wrzasnął Jake, machając do nas.
- Siema, Stary!
Delikatnie wysunęłam swoją rękę z uścisku, przez co Luke
popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- Lottie.- burknął.
- Słyszeliście, że Cam i Nash odeszli?- zapytał Lucas.
- Nah. Naprawdę? Dlaczego?- posmutniałam.
- Przeprowadzili się z rodzicami do Atlanty.
- Będę za nimi tęskniła.
Serio. Byli
najpozytywniejszymi osobami, jakie dane było mi poznać.
- Ciekawe, kto będzie naszym wychowawcą.- szturchnął mnie
Lucas.
- Mam nadzieję, że nikt zaraz po studiach.
- Ej! Ej! Słyszeliście kto ma wystąpić w Londynie?!- Jake
wydawał się być podekscytowany.
- No kto?
- Macklemore & Ryan Lewis!
Moje serce zatrzymało się na kilka sekund! Ben i Ryan
potrzebowali ponad roku, by zechcieć wystąpić w Anglii. Ich trasa po Stanach
Zjednoczonych akurat dobiegała końca, a tę po Europie miał rozpocząć koncert w
stolicy!
- Kiedy?!
- Jutro!
Mój entuzjazm od razu spadł do poziomu zerowego, bo przecież
nie było szans na dostanie biletu nawet na miejscu pomiędzy toaletą, a
śmietnikiem.
- Co jest?- zapytał Brooks.
- Cholernie chciałabym zobaczyć ich na żywo.
- …. Może znajdę jeszcze jakieś dwa bilety.
- Nie musisz! Mam jeden wolny! Lots, idziesz ze mną?!- Hale
skakał w miejscu.
- Jasne!
Szybko przytuliłam przyjaciela, po czym napisałam o tym na
Twitterze. W tamtym momencie byłam w całkowitym stanie euforii! Nie mogłam po
prostu uwierzyć, że zobaczę swoich idoli!
- Dzisiaj w kinie jest maraton filmów akcji. Idziemy?- Tom
usiadł na ławce, przeglądając coś na swoim telefonie.
- Jasne.- Jake nadal nie mógł ustać w jednym miejscu.
- Lottie?
Luke utkwił we mnie swój wzrok, jakby tylko czekał na moją
odpowiedź.
- Nie mogę..- wzruszyłam ramionami.
Przemówienie dyrektora jak zwykle było bardzo długie, nudne
i miało taką samą treść jak co roku. Przedstawił pierwszym klasom grono
pedagogiczne, a mojej klasie naszego nowego wychowawcę. Setki uczniów
gnieździło się w dużej auli i naprawdę trudno było znaleźć tam jakiekolwiek
wolne miejsce dla siebie. Większość osób po prostu wychodziło na zewnątrz,
ponieważ nie byli w stanie znieść wysokiej temperatury w budynku. Ja sama
zgubiłam gdzieś swoich przyjaciół i jedynie kręciłam się wokół.
- Tu jesteś.- zamruczał ktoś przy moim uchu, przygryzając
jego płatek. Panował taki zgiełk, iż bez odwrócenia się nie potrafiłam określić
kto za mną stał.
- Luke! Wystraszyłeś mnie!- pacnęłam go delikatnie.
- O to chodziło, duh. Odprowadzić Cię?
- Nie trzeba. Przyjdę do Ciebie o… Dziewiętnastej?
- Pasuje. Do zobaczenia, Honey.
Z uniwersytetu powędrowałam wprost do Liam’a.
- Um. Hej.- przywitałam cicho Demi, po czym wręczyłam jej
plik banknotów.- Dasz to Liam’owi?
- Jasne. Nie wejdziesz?
- Nieee. Muszę coś załatwić.
- Nie daj się prosić… No dalej.- uchyliła się, by ukazać
wnętrze tak dawno nie widzianego przeze mnie domu.
- Dems…
- Dawaj, Kochanie.
Ostatecznie wylądowałyśmy w kuchni, gdzie przy kawie Demi
rozpoczęła przesłuchanie na temat tego co się u mnie ostatnio działo.
- Masz chłopaka?- wiedziałam, iż to pytanie w końcu padnie.
- Nie, nie mam. Jest mi dobrze samej.
- A jest jakiś kandydat?
- … Hm.. Powiedzmy, że jest jeden.- uśmiechnęłam się pod
nosem.
- Jak ma na imię?
- Ja… Nie chcę o tym teraz mówić.
- Okey? A Louis? Kontaktował się z Tobą?
- Nie. Muszę iść. Pa.
- Do zobaczenia w piątek, tak?
- Yhym.
- Pa.
Niemal biegiem opuściłam posiadłość Payne’a, by nie ciągnąć
dalej rozmowy, której temat zszedł oczywiście na Tomlinson’a. Nie miałabym na
tyle siły, by wymawiać na głos jego imię i nie płakać. Demi co prawda jako
jedyna była wobec mnie tak samo miła, jak rok wcześniej, jednak moje
doświadczenia zabraniały mi ufania komukolwiek. Zdecydowanie wolałam uciekać
przed zobowiązaniami i trudami dnia codziennego. Odkąd stałam się nieczułą suką
wszystko było łatwiejsze… Mogłam robić wszystko co tylko ja uważałam za
słuszne.
Zmieniłam ubrania z tych oficjalnych na podarte rajstopy,
glany oraz czarną sukienkę, po czym spakowałam pidżamę do plecaka, by spędzić
noc z Luke’iem. Jego, Jai’a oraz
Danielle mieszkanie znajdowało się w lepszej części Londynu i potrzebowałam
dwudziestu kilku minut na dojście na miejsce. Zadzwoniłam domofonem, by moment
później szklane drzwi ustąpiły.
- Heeee…- Luke przywitał mnie przemiłym pocałunkiem.
- Hej, Piękna.
Wbrew moim oczekiwaniom, wnętrze było schludne i czyste,
mimo nieobecności siostry chłopców.
- Może zrobimy kolację?- zaproponował, na co jedynie
wzruszyłam ramionami.
Wyjęliśmy wszystkie potrzebne składniki z lodówki. Brooks
obserwował mnie, kiedy żwawo kroiłam warzywa.
- Chyba nie jestem jednak głodny….- mruknął, wkładając dłoń
pod moją sukienkę.
________________________________________________________________________
Hej.
Przepraszam za duże opóźnienie z tym rozdziałem, ale miałam
nie lada problem z napisaniem trójki.
Mam nadzieję, że mimo niskiej jakości spodoba się chociaż części z was.
Cholernie nudny, ale najlepszy z wszystkich wersji jakie udało mi się sklecić ;c
PROSZĘ NIECH KAŻDY SKOMENTUJE :)
Uuuu Luke jesteś taki odważny ! Nie wiedziałam.
OdpowiedzUsuńRozdział jest super :D
Jakie "Cholernie nudne " ?! To jest Za-Je-Bi-Ste !! Mi sie berdzo podoba :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze Lots sobie poradzi a pozatym ona z Lukiem wygladalaby slicznie *.*
Czekam na nexta :*
jezuuuuu szybko dodaj co dalej sie bedzie działo...................Boski :>
OdpowiedzUsuńOjj coś czuję że ten układ przyniesie cos wiecej :D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział! :) Świetnie piszesz.
OdpowiedzUsuńOjj Lottie, Lottie...oby wszystko się ulożyło. Nie rób t e g o. Przecież nie jesteś puszczalska! Ugh...Niech Lou ją wywiezie stamtąd jak najszybciej.
Weny życzę! :)
Pozdrawiam,
@1Directionerka1 xx
Rozdział mi się bardzo podoba ^^
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że znajomość Luke i Lottie to będzie znajomość z korzyściami ;o
Nieźle mnie zaskoczyłaś :D
Tylko nie wiem, czy pozytywnie xd
Mam nadzieję, że Lottie jeszcze się w życiu ułoży :')
Czekam na nexta xx
@droowseex
Rozdział nie jest nudny i mi się bardzo podoba! Jestem ciekawa, albo i nie, haha, co takiego się wydarzy dalej...
OdpowiedzUsuńTakże tego, pisz szybkooo <3
Biedna Lottie, szkoda mi jej, ale jest głupia odwracając się od przyjaciół. Czekam na pojawienie się Louisa :)
OdpowiedzUsuń@JaZiemniak_
Ubóstwiam i czekam na więcej <33 :)
OdpowiedzUsuń@bananowamarchew :)
niech stara lottie wróci :ccc
OdpowiedzUsuń@_bizzleismine_
Lottie aka typowy twitterowicz XD
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie przeczytałam wcześniej tego rozdziału, bo wiesz ja mam takie fazy. Ale post świetny! Uwielbiam.
Ciekawe czy Luke dostanie w twarz od Lottie czy będzie z nią w łóżku hm...
Zaraz się okaże, lecę czytać następny ily
pozdrawiam http://sweetybutt3rfly.blogspot.com/