środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 6


"A jednak to pierwsze złamane serce zawsze boli najbardziej,
goi się najwolniej i pozostawia najbardziej widoczną bliznę"




- Jai! Ty Kretynie!

Rankiem do moich uszu doszedł przeszywający krzyk Danielle. Moja głowa pękała, a rażące promienie słoneczne, przedostające się do wnętrza pomieszczenia, jedynie nasilały okropny ból. Potrzebowałam chwili, by zrozumieć gdzie akurat znajdowałam się. Mieszkanie. Mieszkanie, ale nie te moje. Nie otaczał mnie brud, a w pokoju nie panował chłód. Otoczenie nie sprawiało, iż człowiek czuł się samotnie, a wręcz przeciwnie…. Po prostu chciało się wtulić w cieplutką kołdrę i spać dalej. Jedno, konkretne miejsce na mojej szyi szalenie pulsowało. Przycisnęłam do lekko obolałej skóry dwa opuszki palców, by kreślić malutkie okręgi w celu zniwelowania bólu i opuchlizny. W sąsiednim łóżku nie było nikogo, ale głos Dan nadal rozbrzmiewał zza drzwi. Nie mogłam wyrzucić ze swojej głowy wspomnienia ramion Luke’a, oplatających moje ciało kilka godzin wcześniej. Tuż przed odpłynięciem w magiczną krainę snów, słyszałam jego szept, mówiący „Nigdy Cię nie opuszczę. Cśsi… Jestem przy Tobie.” Nie wiedziałam co mogły znaczyć te słowa, jednak uderzały, gdzieś wewnątrz mnie w uczucia ukryte głęboko, głęboko. Zazwyczaj już dawno uciekłabym, gdzie pieprz rośnie, ale tym razem było inaczej. Brak sił, spowodowany ogromnym kacem, trzymał mnie w miejscu, a chęć ujrzenia tego firmowego australijskiego uśmiechu powodował, iż czułam się niemal przykuta do łóżka.

- Cholerny…! - wyraz twarzy Danielle nie był zbyt przyjazny, lecz widząc mnie momentalnie zatrzymała się.- O! Wstałaś!
- Hej! Już się zbieram.- odparłam ze śmiechem.
- Zapewne nie czujesz się lepiej od mojego Braciszka. Zaraz przyniosę Ci tabletki.- jej wzrok zawisł na wysokości mojej szyi, a kąciki ust mimowolnie uniosły się.- Wybierz sobie jakieś ubrania z szafy Luke’a.

Kilka sekund po opuszczeniu przez dziewczynę pomieszczenia, podniosłam się, aby podejść do mebli ustawionych naprzeciwko łóżka. Ku mojemu zdziwieniu koszulki były schludnie złożone, a bluzy wisiały na wieszakach. Wybrałam biały T-Shirt z nadrukiem oraz czarne koszykarskie szorty. Moje ciało tonęło w nadmiarze materiału, ale jego zapach sprawiał, że czułam się lepiej niż w swojej sukience.
- Dzień Dobry, Skarbie.- ręce Luke’a owinęły się wokół mojej talii, a jego podbródek został oparty o mój bark.
- Dzień dobry.- sięgnęłam do tyłu, by wsunąć palce w jego ciemne włosy.
- Zaraz przyniosę Ci śniadanie. Lepiej na razie nie wychodzić stąd. Jai upił się i zwymiotował w salonie.-zachichotał.
- Chyba nie powinnam zostawać.
- Dlaczego?
- Zbyt dużo razy zostawałam, a nie jestem nikim...ważnym.
- Okey.

Mimo wszystko poczułam ukłucie w klatce piersiowej, kiedy od tak zgodził się na moje wyjście. Opuściłam ręce wzdłuż ciała, po czym zdjęła spodenki.

- Co robisz?- zapytał, nadaj stojąc za moimi plecami.
- Są twoje.
- Dzięki.- starannie składał spodenki, podczas gdy ja pozbyłam się górnej części stroju.

Akurat gdy byłam w trakcie ubierania czarnej sukienki, Luke obrócił mnie twarzą do siebie. Był w samych bokserkach, a ja mogłam podziwiać jego mięśnie, napinające się przy nawet najmniejszym wykonywanym ruchu.

- Tak naprawdę, to cholernie chcę żebyś została.- wziął swojego kolczyka w wardze między zęby, przez co wyglądał tak niewiarygodnie seksownie.
- To dlaczego...?
- Chciałem, żebyś coś zobaczyła. Gdybyś była nikim ważnym to traktowałbym Cię tak jak przed chwilą.... A tak nie jest. Ubieraj to i zjemy coś.- jego oczy błyszczały.
- Luke...
- Tak, Babe?
- Dziękuję.- wyszeptałam.
- Za co?
- Za wszystko.

Wtedy... Wtedy pierwszy raz tak naprawdę przytuliliśmy się. Oplotłam ciasno jego ciało, by być jak najbliżej. Był ode mnie wyższy o głowę, jednak... To był ten jedyny raz, kiedy czułam się dobrze ze swoim niskim wzrostem.

- Możec... Ops.- Dan jak zwykle miała niesamowite wyczucie czasu.- Sorki!
- Zaraz przyjdziemy.

Wybuchliśmy śmiechem... Ta dziewczyna jest niesamowita.

- Powinnam...
- Powinnaś zjeść śniadanie. Lubię Lottie, a nie kupę kości.- przerwał mi, kręcąc głową.

Zauważyłam Jai'a śpiącego na kanapie w salonie i od razu dostrzegłam, iż w czasie snu wyglądał zupełnie jak Luke. Miał całkowicie rozczochrane włosy, a jego twarz była blada niczym kartka papieru.Przez moment mruczał coś na kształt imienia, jednak nie potrafiłam nic odszyfrować. Musiał nieźle zabalować tamtej nocy. Cóż... Nieźle, ale nie tak bardzo jak ja.
Zasiedliśmy przy niewielkim stole, a najstarsza z rodzeństwa nie potrafiła ukryć swojego promiennego uśmiechu. Nie wiedziałam, dlaczego za każdym razem tak bardzo cieszyła się z mojej obecności, ale tak faktycznie było. Na moim talerzu spoczywał omlet z warzywami, a w ślicznej filiżance parująca herbata English Breakfast. Przez moment patrzyłam sceptycznym wzrokiem na posiłek, ponieważ taka porcja była dla mnie o wiele za duża. Mój jadłospis w ostatnich miesiącach składał się jedynie z kilku bułek na tydzień, tak więc kiedy ostatni raz udało mi się stanąć na wadze, na elektronicznym wyświetlaczu pojawiły się trzy cyferki... Trzy cyferki, które zmroziły mi krew w żyłach. Ważyłam jedynie 43,5 kg... Nic dziwnego, że każde ubranie niemal wisiało na mnie. Niedawno, jeszcze na wakacjach nabawiłam się zapalenia oskrzeli. Lekarz, do którego wybrałam się na badania, krzyczał na mnie przez ponad dwadzieścia minut. Tłumaczył, iż moje BMI wynosiło 16, co oznaczało iż  byłam wychudzona, ale co mogłam mu odpowiedzieć? Że nie miałam pieniędzy na jedzenie? Nie dzięki.

- Jedz.- zachęciła Danielle, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
- Och. Um. Tak.

Luke rozmawiał z siostrą na kompletnie nie zrozumiałe dla mnie tematy. Lewa ręka chłopaka cały czas spoczywała na moim kolanie, a on sam co jakiś czas patrzył mi prosto w oczy. Dan oznajmiła mu, że ich mama znów poczuła się źle i trafiła do szpitala, a wszyscy zdawali się być bardzo smutni.

- Przykro mi.- powiedziałam, gdy tuż po śniadaniu wróciliśmy do jego pokoju.
- Mama od dłuższego czasu miała problemy ze zdrowiem.

Delikatnie pogłaskałam jego policzek, po czym złożyłam na nim całusa.

- Lots?
- Tak?
- Chciałem o coś Cię zapytać...
- Wal śmiało.
- Ja...
- Charlotte! Potrzebuje twojej pomocy!- Danielle wpadła do pokoju, przez co Lukey zaklął pod nosem.- Masz dzisiaj czas?!
- Um...  Mam.
- Poszłabyś ze mną na zakupy?
- Jasne... Tylko musiałabym wrócić...
- Nie! Nie!- wyrzuciła ręce w powietrze.- Zostawiłaś u nas ostatnio spodnie, więc dam ci do nich  koszulkę! Jaki masz rozmiar buta?
- Trzydzieści siedem.
- Ja też! Buty też będziesz miała ode mnie!

Spojrzałam przepraszająca na chłopaka,  by chwilę później zniknąć za drzwiami. Danielle pożyczyła mi T-Shirt i buty, a moje rurki faktycznie znajdowały się w ich mieszkaniu.

- Dzisiaj jest bardzo zimno.- zatrzymał mnie Luke.-Weź.
- Nie trzeba!
- Weź! Serio!

W końcu zgadzając się z jego propozycją, założyłam białą bluzę z Obey'a.

- Czapkę też! Nie chcę, żebyś się przeziębiła.
- Boże.. Okey.

Australijczyk pocałował mnie na pożegnanie, po czym zostałam dosłownie wyciągnięta na korytarz.Po drodze Dan tłumaczyła mi, dlaczego potrzebowała pilnie kupić coś nowego do ubrania. Chłopak o rok od niej starszy, będący od sześciu miesięcy jej "crush'em", zaprosił ją na koncert. Szczerze mówiąc, to nie zdziwiłam się nawet minimalnie na jej wybór galerii handlowej. Znalazłyśmy się na jednej z najlepszych londyńskich ulic.

- Przecież tutaj sprzedają tylko eleganckie ubrania!- uniosłam brwi w geście zdziwienia, kiedy Brunetka weszła do jednego z droższych sklepów.
- Potrzebuję czegoś na kolację z takim jednym facetem.- wyjaśniła.

Co?
Okey.

Przeglądałam sukienki w różnych odcieniach różu, żółci, błękitu i innych żałosnych kolorów. Danielle znajdowała się kilka wieszaków ode mnie i sądząc po uśmiechu na jej twarzy, w końcu udało jej się znaleźć coś "nadzwyczajnego".

- Charlotte!- usłyszałam jak ktoś za moimi plecami wykrzykuje moje imię.
- Ja... A! To Pani!- stanęłam jak wryta na widok mamy Tomlinson'a.- Dzień dobry.
- Nie poznałam Cię! Ależ się zmieniłaś!
- Dziękuję bardzo.
- Jak Ci się wiedzie?- w jej rękach spoczywało około trzynaście toreb z logami Chanel i tym podobnych.
- Dość dobrze. Studiuję.
- Ach tak. Harry coś ws... Przepraszam. Nie powinnam o nim wspominać.
- Nie szkodzi.- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Widziałaś się może z moim synem?
- Harry'm?
- Z Louis'em. Od tygodnia jest w Londynie!- zaświergotała.

_______________________________________________________________


Hej!
Tradycyjnie pojawiam się z nowym rozdziałem po trzech dniach.
Trochę to dziwne, bo dodaję już 6 rozdział, a dopiero co zaczęłam xD
Mam nadzieję, ze muzyka wam przypasuje, bo ja osobiście
uwielbiam tę piosenkę! Rozdział dość mi się podoba, mimo że 
jest taki... nijaki. Ach.... Zapomniałabym... Przepraszam, ale muszę.

10 komentarzy = Następny rozdział

Do następnego, Kochani ♥

Little Bird

11 komentarzy:

  1. I OTO DOCZEKAŁAM SIĘ TEGO MOMENTU, GDZIE CHOCIAŻ WSPOMNIANO O TOMMO! HA! YEAH!
    serio nie mogę się już doczekać ich konfrontacji. Boże, to MUSI być ciekawe! XD
    takze tego, tak bardzo jak nieogarnięty jest ten komentarz, tak bardzo wyczekuję nowego rozdziału i nie pytaj, czemu tak szybko tutaj zajrzałam; akurat weszłam na bloggera i bum, dodano 5 minut temu, więc here i am.
    pozdrawiam i całuję love ya xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana! Wspaniały rozdział i muzyka według mnie dobrze dobrana.
    To słodkie, że Luke tak troszczy się o Lottie *-* Ale Lou wrócił i omg oni muszą być razem.
    Czekam na next x
    P.S Ty lepiej piszesz ode mnie. Zdecydowanie x

    OdpowiedzUsuń
  3. Yaaaas bitch! Czuję nadejście Tommo!
    Chyba powinnam przeczytać pierwszą część, no nie?
    Rozdział jak zawsze mi się podoba :)
    @JaZiemniak_

    OdpowiedzUsuń
  4. ALLELUJAAAAAAAA!

    LOUIS JEST W LONDYNIE, LOUIS JEST W LONDYNIE ! *TANIEC SZCZĘŚCIA*
    LOTS NIE SPIERDOL TEGO PROSZĘ CIĘ !

    Zajebisty rozdział. Mam nadzieję że szybko dodasz kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Ajajajaj ! Lottie i Luke są tacy słodccy ! *o* Powtarzam to cały czas, ale jak to prawda :D
    Pasowaliby do siebie :3
    AAAAAAAAAAAAAAAAA !
    Louis OD TYGODNIA JEST W LONDYNIE, a Lottie nic o tym nie wiedziała?!
    Tóż to skandal !
    Wyobrażam sobie minę Lots xd
    Muszą się kurde w końcu zobaczyć ! Muszą do jasnej ciasnej !
    I muszą znów być razem ! Ot co !
    Ola się podjarała hahaha :D
    Genialny rozdział ! Pff.. Genialny to za mało powiedziane :3
    Czekam na kolejny rozdział xx
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  6. YEEEAAAAS BITCH ! Wiedzialm ze dodasz :**
    Lottie i Luke sa taacy slodcy *.*
    On chcial się ją zapytać czy będzie jeho dziewczyna !!!!
    Osobiscie uwazam ze oni napewno wyladują razem. Predzej czy później, a raczej pozjiej :)
    Ale zaraz zaraz wróć !!!! Tommo od tygodnia w Londynie ??!?!?!?!??!
    Jak on sie o tym nie dowiedziala!?
    Chcialabym widziec jej mine jak to uslyszla... cos typu WYF ?! O.o
    Mam nadzieje ze sie spotkają i jakos sobie wyjaśnia to odejscie Tommo :*
    Ogólnie to rozdział jest PER-FECT !!
    Czekam na next'a ♡ xx
    @werkab0000

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny skarbie! Pisz next... >>>>
    Czekamy. ^-^

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, już nie mogę się doczekać nowego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Louis w Londynie? LOUIS?! o boże nie spodziewałam się.

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział!

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj, że każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy nad opowiadaniem :) ♥