" Ludzie mają irytujący zwyczaj pamiętania rzeczy, których nie powinni pamiętać."
~ Christopher Paolini "Eragon"
Po przeczytaniu treści wiadomości, która pojawiła się na wyświetlaczu mojej komórki, momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Luke wypuścił z siebie ciche mruknięcie, po czym przytulił malutką poduszkę z wyszywanymi białymi kwiatkami. Wyglądał przesłodko, ale nie mogłam skupić się na nim, ponieważ moje myśli krążyły jedynie wokół pewnego Bruneta, który postanowił nagle przylecieć do Londynu i spotkać się z dawnymi przyjaciółmi. Kate nigdy wcześniej nie pisała do kogokolwiek o tak późnej porze, co mogło jedynie oznaczać iż miałam ogromne kłopoty. Dziewczyna miałam irytujący zwyczaj pisania zwięźle, bez podawania większych informacji, co oznaczała iż musiałam się z nią spotkać, na co nawiasem mówiąc nie miałam najmniejszej ochoty. Świadomość, że Lou jest prawdopodobnie gdzieś niedaleko mnie, a ja w każdym momencie mogłabym na niego trafić, była naprawdę przytłaczająca.
Westchnęłam przeciągle, po czym wstałam na równe nogi, by w kuchni wypić szklankę zimnej wody. Stopy odbijały się od zimnej posadzki, która co jakiś czas wydawała dziwne dźwięki pod moim ciężarem. Już gdy byłam mała bałam się ciemności, jednak wraz z wiekiem moja fobia przybierała na sile i mając dwadzieścia kilka lat, po prostu nie potrafiłam przebywać w nieoświetlonym pomieszczeniu. Wzięłam pierwszy lepszy telefon, który okazał się należeć do Luke'a. Przycisnęłam okrągły, typowy dla iPhone'ów, przycisk, a ściany oraz podłoga zostały rozjaśnione lekką poświatą. Podreptałam w stronę kuchni, gdzie nalałam wody do kubka i zasiadłam na krześle, podciągając kolana aż pod samą brodę. Ekran komórki Australijczyka nadal nie został wygaszony, dzięki czemu mogłam przyjrzeć się tapecie, przedstawiającej bliźniaków, uśmiechający się do aparatu. Wiedziałam, iż Lu był mocno przywiązany do swojego brata, jednak ten coraz bardziej odsuwał się od niego. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, kiedy tak naprawdę ostatni raz widziałam ich rozmawiających. Jai nie lubił mnie, a czas który spędzałam z Lukey'em był czasem odbieranym im jako rodzeństwu. Miałam wyrzuty sumienia z tego powodu i chwilami chciałam po prostu wyjść i pozwolić im pobyć razem. Nie dało się zapomnieć momentu, gdy wyszłam wraz z Dan przed uniwerek, a chłopcy wstydzili się sposobu w jaki ona do nich mówiła, jak do małych dzieci. Jai uśmiechał się non stop i stał blisko Luke'a, lecz ja to zmieniłam. Obaj byli wybuchowi i jeśli kłócili się to lepiej było wyprowadzić się na kilka godzin do innego państwa. Serio. Były takie dni, jeszcze nim Nash i Cam wyjechali, gdy siedzieliśmy wszyscy razem i śmialiśmy się póki nie rozbolały nas brzuchy. Te czasy minęły, a ja chciałam powrócić do nich i znów być szczęśliwą.
Moje wnętrzności wykonywały koziołki, a głowa bolała bardziej niż kiedykolwiek. W pokoju obok spał mężczyzna, który złożył mi przysięgę, natomiast gdzieś w tym samym mieście w wielkim domu, spokojnie, wtulając się w swoją żonę, spał Louis. Moje życie było chore. Słowo daję.
- Stało się coś?- usłyszałam zaspany głos Luke'a.
- Nie. Wszystko okey.- zapewniłam ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Chodźź. Zimno mi bez Ciebie.
- Jesteś na mnie zły?
- Co?- zapytał zdezorientowany moim niespodziewanym, dziwnym pytaniem.
- Przeze mnie nie układa Ci się z Jai'em.
- Boże... Głuptasie, to nie przez Ciebie! On ma problemy ze swoją dziewczyną. Ona została w Australii i widzieli się ostatni raz dawno temu. Rozmawiają tylko czasami przez telefon. Jai pieprznął laptopem o podłogę, więc Skype nie wchodzi w grę. Danielle nie pożycza mu swojego, a ja tym bardziej.
- Jak długo są razem?
- Trzy i pół roku.
- Wow.- byłam pod niesamowitym wrażeniem.
- Długo, dlatego Elle chciałaby widywać się z nim częściej.
Przez moment wpatrywałam się w Bruneta. Jego ciemne włosy ułożone były w bardzo chaotyczny sposób. Ba. "Ułożone"! Po prostu zostawił je w takim stanie, w jaki przeszły podczas jego snu. Brązowe oczy błyszczały, a na torsie widniały ślady odciśniętego materiału koca. Kim był? Był moim wymarzonym chłopakiem, ale cóż mogłam poradzić, że w moim sercu nadal miałam kogoś innego? Kogoś, kto zranił mnie dawno temu?
- Kiedy przeprowadzaMY się?- zapytałam, podkreślając ostatnio sylabę środkowego słowa.
- Dzisiaj?
- Serio?
- Czemu nie? Nie masz tutaj zbyt wielu rzeczy, prawda?- pokiwałam głową.- Właśnie, a ja już się praktycznie spakowałem.
- Ugh. Okey.
Chciałabym zapaść w wieczny sen i po prostu nigdy więcej nie obudzić się.
- Chodź, Skarbie.- powiedziałam, nim połączyłam nasze usta.
Była to jedna z tych niespokojnych nocy, podczas których człowiek nie potrafi zasnąć, przez natłok myśli męczących jego mózg. Oddech Luke'a już dawno unormował się, a ten zapadł w głęboki sen, ja natomiast przewracałam się z boku na bok, chcąc jak najszybciej porozmawiać z Kitty. Starałam się po prostu wyłączyć, dzięki czemu godzinę później nareszcie doznałam błogiego relaksu w ramionach chłopaka.
* * *
- Kochanie?- szepnął Luke, a jego gorące usta przylgnęły do mojego karku. Jęknęłam, po czym rzeczywiście podniosłam się, by przywitać go całusem.- Jest czternasta i sądzę, że to czas abyś wstała.
- Czternasta!? Jakim cudem tyle przespałam?! Dlaczego mnie nie obudziłeś?!
- Sam niedawno wstałem.- zachichotał.- Zdążyłem jedynie pójść po coś na śniadanie, bo lodówka świeci pustkami.
- Wiem, duh. Nie musiałeś nic kupować.
- Jestem głodny! Jeśli wyrobimy się w godzinę, to chciałbym pomóc Ci z pakowaniem. Jai podjedzie po nas samochodem.- powiedział, prowadząc mnie do stołu.
- Jai?
- Tsa.
- Pytałeś go?- zaciekawiłam się.
- Nah. Sam zaproponował.
- Woah.- mruknęłam, słodząc herbatę.
- Hej, uśmiechnij się!
Wysiliłam się na delikatne uniesienie kącików ust, bo szczerze mówią to humor całkowicie mi nie dopisywał. Posiłek minął nam w, o dziwo, niezwykle dobrej atmosferze. Jedliśmy, śmialiśmy się i po prostu byliśmy razem... Już nie jako przyjaciele, a jako dwójka zakochanych w sobie osób.
Zakochanych?!
Shh. Jego tutaj nie ma. Nie zobaczysz go więcej. Liczy się tylko Luke.
Stare szafki, które pozostawili po sobie dawni właściciele mieszkania, podobnie jak lodówka , świeciły pustkami. Większość swoich ubrań i rzeczy sprzedałam, by móc zapłacić czynsz, tak więc po upływie niecałych czterdziestu minut pięć kartonów stało pod drzwiami, czekając na zabranie. Ważniejsze przedmioty i część ubrań zapakowałam do walizki oraz plecaka. Jai pojawił się chwilę po odebraniu telefonu od brata, mówiącego mu, iż skończyliśmy. Chłopak wydawał się jakiś odmieniony. Serio! Wręcz biło od niego szczęście i zadowolenie. Już od wejścia uśmiechał się w moim kierunku i przytulił mnie na przywitanie.
- To wszystko?- zapytał młodszy.
- Tak sądzę.
- Okey. W takim razie... Jedziemy!
Potrzebowaliśmy dwudziestu minut na dojechanie do... Apartamentowca?! Nie spodziewałam się tak luksusowo wyglądającego budynku! Z zewnątrz praktycznie w całości został oszklony. Malutkie skrawki ścian, prawdopodobnie oddzielające jedno mieszkanie od drugiego, były w srebrnym kolorze i błyszczał w świetle latarni, którymi został otoczony cały gmach. Wielka czarna brama rozsunęła się, pozwalając nam na wjechanie na posesję.
- Mam nadzieję, że Ci się spodoba.- szepnął do mnie Luke.- Otwieraj.
Powoli nacisnęłam klamkę od drzwi, zastanawiając się jak do cholery mam je otworzyć skoro nikt nawet nie wyciągał kluczy. Jednak drewniana powłoka ustąpiła, a moim oczom ukazał się OGROMNY salon. Po środku stał malutki stolik otoczony sofą oraz fotelami, z których można było obserwować wmurowany w ścianę kominek.
- To jest wielkie.- powiedziałam.
- Jest jeszcze piętro.
Moje nogi niemal ugięły się, kiedy usłyszałam słowa wypowiedziane przez Danielle, stojącą na krętych białych schodkach. Przyznaję, nie raz wspominałam jej i Luke'owi, że podobają mi się białe pokoje, ale nigdy nie pomyślałabym, iż zrobi coś takiego dla mnie. Ujęłam dłoń mojego chłopaka, by wraz z nim wspiąć się po białych stopniach.
- Tutaj będziesz spała.- ogłosił, wprowadzając mnie do sypialni.
Większość część pomieszczenia zajmowało wielkie łoże, które mogłoby pomieścić około cztery osoby. Ale... Wait.
- A ty? Gdzie będziesz...?
- W salonie. Na kanapie.- wzruszył ramionami.
- Chyba zgłupiałeś. Nie ma mowy. Możemy się zamienić.
- Teraz to ty robisz z siebie idiotkę. Proszę Cię.
- W takim razie oboje będziemy spali tutaj. I już.- krzyknęłam.
- Serio?
- Czemu nie? Każdy będzie trzymał się swojej strony łóżka i będzie okey.
Australijczyk obdarował mnie buziakiem w policzek, po czym przystąpiliśmy do dalszego "zwiedzania" naszego nowego domu. Z każdym kolejnym pokojem, coraz bardziej zgadzałam się z moją pierwszą myślą, kiedy weszłam tam pierwszy raz. "To mieszkanie było warte więcej niż cała kamienica, w której dotychczas mieszkałam.". Gdy wkroczyliśmy do łazienki, będącej ostatnim punktem naszej "wycieczki" po prostu nie mogłam uwierzyć.
- Chcę już użyć tej wanny.- jęknęłam.
- Jeszcze mamy czas.
- Ew.- Jai zmaterializował się tuż za nami.- Zabieram Dan i jedziemy na obiad. Chcecie dołączyć?
- Nie, dzięki. Musimy to wszystko ogarnąć. Braciszku?
- Ta?
- Dziękuję.
Chciałam krzyczeć ze szczęścia, ponieważ sposób w jaki się przytulili był przesłodki.
- Do zobaczenia.- pomachałam.- Muszę poukładać rzeczy.
- Serio? Nie możemy zrobić czegoś, no nie wiem... Fajnego?
- To co najlepsze zostawię na koniec.
- Och. Nie mogę się doczekać.- klepnął mój tyłek.
Łącznie mieliśmy jedenaście pudeł ubrań, kosmetyków, figurek i pamiątek. Prawdopodobnie rozłożenie tego wszystkiego zajęłoby nam cały dzień, gdyby nie moje słowa, które zmotywowały Luke'a do szybszego ruszania się. Dzieliliśmy ze sobą garderobę i szafkę w łazience, a ja dzięki pozostałościom z mojego dawnego życia mogłam dodać temu miejscu przytulniejszego wyglądu, już nie wyglądało jak muzeum, lecz jak nasze wspólne gniazdko.
- Puszczę muzykę.- oświadczył Luke, a już chwilę później Elvis Presley śpiewał nam swoje największe hity.
Była godzina dwudziesta - druga. Lukey biegał po mieszkaniu w samych bokserkach, a ja mając zamiar sprawić mu przyjemność, paradowałam w czarnej koronkowej bieliźnie. Nagle jego dłonie znalazły się na moich biodrach, którymi poruszałam w rytm piosenki.
- Podoba Ci się tu?- zapytał.
- Oczywiście. Dziękuję.
- Jesteś taka piękna...
- L... O. Ktoś puka.
Szybko naciągnęłam na siebie satynowy szlafrok, po czym otworzyłam drzwi.
- Dobry wieczór. Mo...- powiedział mężczyzna, stojący za progiem.
- Stało się coś?- Lu objął mnie od tyłu w pasie.- O. Dzień dobry, Panie Tomlinson!
__________________________________________________________
Tum tu rum tum!
I o to jest nasz hiroł! xD
Rozdział trochę dupny, ale co tam xD
Mam nadzieję, że jakoś tam was zainteresowałam ^^
Przepraszam za błędy i kocham Was ♥
10 komentarzy = 9 rozdział